7 dzień Xian

Do Xian przyjechałyśmy koło południa pociągiem z Louyang.
Godzinę zajęło nam znalezienie przechowalni bagażu i zorientowanie się jak dojechać do Terakotowej Armii.
Po posiłku w MCu rozdzieliłyśmy się. Paula z Ania pognały do Terakotowej Armii, dojazd zajął im z przesiadką około 2 godzin.
Ja, Kasia i Magdzioł metrem pojechałyśmy na starówkę Xian żeby zwiedzić meczet i dzielnice muzułmańską. Xian zamieszkuje dużo Muzułmanów han jest to po Ujgurach na północy największa grupa Muzułmanów w Chinach. Rzeczywiście po wyjściu z metra otoczyły nas Panie w chustach i panowie we fezach na głowach. Weszłyśmy w muzułmańską dzielnice i pochłonęły nas barwy jedwabnych tkanin i zapachy muzułmańskiej kuchni dochodzące z każdego zakamarka. Starałyśmy się nie popaść w szał zakupowy, ale Panie straganiarki chwytały nas za plecaki i ręce wołając „silk, silk different colour!!!” i naprawdę pokazywały nam przepiękne jedwabie. W końcu nie miałyśmy siły już się opierać. Na szczęście dotarłyśmy do najstarszego w Chinach meczetu zbudowanego w stylu chińskim, nawet minaret przypominał pagodę tylko wyższą od pozostałych zabudowań.

Do meczetu prowadziły trzy patia każde otoczone pagodami . Do wnętrza meczetu nie mogłyśmy wejść, bo nie wpuszczają tam kobiet a z mężczyzn tylko Muzułmanów. Mogłyśmy podejść dość blisko, żeby zobaczyć wnętrze, ale nie wolno było robić zdjęć, za to pięknie pozowały nam młode muzułmanki. Wróciłyśmy na dworzec kolejowy około 19 aby połączyć się z resztą i wspólnie uda ć się na lotnisko. Skąd miałyśmy lot do Chengdu. Dziewczyny wróciły zadowolone z wizyty z terakotowej armii. Aha, oczywiście byłyśmy na dworcu za późno aby wybrać się na lotnisko transportem miejskim.
Musiałyśmy wziąć taksówkę. Kasia wykazała się sprytem i wynegocjowała z panami driverami nie mówiącymi słowa po angielsku taryfę tańszą niż autobus.

Zdjęcia (8)

Komentarze (1)