Geoblog.pl    panstwosrodka2012    Podróże    Państwo środka od środka    Piąty dzień - Luoyang
Zwiń mapę
2012
11
paź

Piąty dzień - Luoyang

 
Chiny
Chiny, Luoyang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 967 km
 
Dzisiaj wyjątkowo nie zaspałyśmy, a już o 5.30 byłyśmy na nogach. Dojście do autobusu było prawdziwym wyzwaniem, bo tłum spieszących się do pracy Chińczyków (na motorach i rowerach) jechał prosto na nas. W Chinach zielone światło nie oznacza, że można przejść bezpiecznie. Samochody jadą prosto na pieszych, kierowcy nie zwalniają, dodają gazu i głośno trąbią. Piesi spier**** na boki  przeżyłyśmy. Po kilku nieudanych próbach w końcu udało nam się zapakować do zapchanego autobusu. Nieocenioną pomocą jest książeczka z wklejonymi chińskimi wyrażeniami. Konieczne jest, żeby mieć nazwę miejscowości/przystanku po chińsku.
Pociąg był dla nas kolejnym wyzwaniem. Przeszłyśmy przez bramki jak na lotnisku – skan bagażu, bramka, żołnierze. Bramki i wojsko jest tu wszędzie, nawet w metrze skanuje się bagaż.
Na pociąg czekałyśmy w poczekalni, w której był za darmo wrzątek; w pociągu z resztą też. Warto mieć swój kubek pod ręką. Zaskoczyła nas jakość pociągu, wbrew naszym wyobrażeniom, pociąg był czysty i wygodny no i jechał z prędkością 257 km/h (w Polsce wiadomo….)
Nieoczekiwanie wszyscy chińscy pasażerowie wstali. Iga myślała, że to już końcowa stacja i jakimś cudem przejechałyśmy naszą, Magda spodziewała się zbiorowej modlitwy albo oddania czci Wujkowi Mao, Paula myślała, że odłączają wagon, a Kasia jak zwykle zniknęła. Tylko Ania zachowała stoicki spokój i robiła zdjęcia. Okazało się, że wszyscy pasażerowie są zobowiązani odwrócić fotele w odwrotną stronę, ponieważ pociąg zmienia kierunek jazdy, a nie wypada jechać do tyłu.
W końcu o 17.14 dojechałyśmy i osaczone Panami szoferami mini busów dotarłyśmy na przystanek w kierunku Longmen wzbudzając zainteresowanie okolicznych mieszkańców. Mimo braku znajomości ang. Serdeczność ludzi nas zaskoczyła. Na migi dowiedziałyśmy się wszystkiego o możliwość dalszej podróży do grot, ku niezadowoleniu panów szoferów. Niestety groty były zamknięte co w czasie powiedziała nam zwerbowana przez miejscowych Rosjanka.
Po 1,5 h dotarłyśmy do hotelu i wyruszyłyśmy na miasto. Szukając małego conieco znalazłyśmy taką samą ulicę jak ta w Pekinie z ruszającą się żywnością (żaby, kraby, robale)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Kamil
Kamil - 2012-10-11 20:30
Weźcie zamówcie pieska. Jestem ciekaw jak smakuje
 
N.St. Dziadkowie
N.St. Dziadkowie - 2012-10-12 01:16
dzięki za fotki i b. obszerne relacje.Bądżcie b. ostrożne w zwiedzaniach,dojazdach i wogóle w poruszaniu się. Tam są inne warunki życia ludzi i ich zwyczaje. Cieszymy się, że sobie jakoś radzicie z tym wszystkim. Pozdrawiamy Was serdecznie i życzymy dużo zdrowia i siły oraz bezpieczeństwa.
 
t.marek
t.marek - 2012-10-14 21:09
W bigmaku też sa "robale", tylko że zmielone i uformowane w płaskie kulki. Widzę na zdjęciu kfc, ktos tam chodzi?
 
 
zwiedzili 0.5% świata (1 państwo)
Zasoby: 18 wpisów18 68 komentarzy68 124 zdjęcia124 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
07.10.2012 - 25.10.2012